Powrót do dzieciństwa cz.1

1 comment
Jak często z sentymentem patrzymy w przeszłość i wspominamy magiczny świat dzieciństwa, gdzie wszystko wydawało się bardziej wspaniałe i nie pozbawione sensu. Wspomnienia prześladują nas w każdej chwili, kiedy przystajemy, podczas pędu dorosłości. Postanowiłam napisać powieść. Właśnie o dzieciństwie- o czasie kiedy wszystko było możliwe...

To był inny świat  Drzewa rosły wyżej, ptaki głośniej śpiewały, a w powietrzu była jakaś tajemnica, której teraz na próżno szukać we wszechogarniającym smogu. Noce były ciemne, a niebo usiane milionem gwiazd, których nikt nie próbował liczyć czy klasyfikować;  przyjmowano je jako nieodłączny element nieboskłonu  daleko poza naszymi granicami poznania. Ja tez bylem inny- niewinny, pozbawiony cynizmu nabytego wraz z gorzkimi doświadczeniami dorosłościPrzedzierałem się przez ten dziki i nieokiełznany świat odkrywając jego magie ukryta pomiędzy wysokimi trawami, skrzydłami motyli i w letnim deszczu.
    Pamiętam to jakby było wczoraj, a jednocześnie tysiąc lat temu, gdyż wydarzenia te były pozbawione jakiejś logicznej struktury, która teraz utrzymuje moje życie w konwencjonalnych ramach. Miarowo podskakujące warkocze mojej siostry i jej ulubiona sukienka w kropki znajdowały się jakby w innym uniwersum, blisko, a jednak daleko. Tak samo moje chude nogi, obute w stare, wytarte trapery, uważające by nie rozgnieść któregoś ze ślimaków, schowanego w wysokiej trawie. W tym wieku nie wiedzieliśmy co to strach, więc szliśmy przed siebie bez żadnej obawy. 
    Tego dnia była nas piątka- ja, moja siostra, bliźniaki z naprzeciwka i wilczur, który przybłąkał się do nas pewnej wiosny i teraz nikt nie wyobrażał sobie wędrówki bez jego radosnego towarzystwa. Szliśmy wyschniętym korytem rzeki, która przepływała tędy wiele lat temu i sprawiła, że rozpoczęto kolonizować te tereny- odległe od wszelkiej cywilizacji i niedostępne. Jednak rzeka zamieniła się w mały strumyczek, który pojawiał się tylko w bardziej deszczowe tygodnie. Pozostałością po niegdyś urodzajnej i gęsto zaludnionej krainie, było wiele opuszczonych chat,które stały się miejscem do zabawy dla dzieci- w tym mnie- lokalnej, wiejskiej ludności, która była tu przed industrialnym skokiem i po jego upadku, oraz stary młyn, będący celem naszej wędrówki. Przestrogi rodziców o zamieszkujących tam potworach powstrzymywały nas przez wiele lat, przed spenetrowaniem tego rozpadającego się budynku, lecz dzisiaj nic nie mogło nas powstrzymać. Poza tym mieliśmy psa, który bez problemów przegoniłby wszelkie zmory stojące nam na drodze. 

Next PostNowszy post Previous PostStarszy post Strona główna

1 komentarz: